Spojrzała mu w oczy i prawie natychmiast tego pożałowała. Opuściła wzrok czując, że się rumieni.
-Uhm... - Nie miała pojęcia co powiedzieć. - Hej?
Poczuła jego ramię obejmujące ją w talii.
-Hej, ślicznotko. - Jej pierwszą reakcją był uśmiech, zaraz jednak przypomniała sobie, kim on prawdopodobnie jest. Odsunęła się szybko.
Jace podniósł brwi, zdziwiony.
-Coś się stało? - Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek.
Prychnęła, jednocześnie zażenowana i zła. Jak on mógł sobie z nią tak pogrywać?!
Splotła ręce na piersi i spojrzała na niego z byka.
-Możesz przestać udawać?
Z jego twarzy zniknął uśmiech.
-Niby co udawać?
Przewróciła oczami.
-Masz zamiar bawić się moimi uczuciami? Rozkochać w sobie i zostawić? A może masz jakiś chory plan, co?! Przyznaj się! Po co byłeś dla mnie miły skoro wiesz kim jestem, Herondale?!
-Skąd...?
-Skąd wiem? SKĄD JA TO WIEM?! - Nie wytrzymała. Podeszła do niego i popchnęła, a zaskoczony Jace uniósł ręce w obronnym geście. - Mój przyjaciel jest twoim parabatai! Idioto, gdy mój ojciec się o tym dowie, nie pozwoli mi się więcej z nim widywać! Tego właśnie chcesz?! Pozbawić mnie wszystkich, na których mi zależy?!
-Clary, wysłuchaj mnie... - Złapał ją za nadgarstki.
-Nie mów do mnie Clary. - Wyrwała ręce z jego uścisku. - W ogóle do mnie nie mów. Nie znamy się. A jeśli kiedykolwiek się do mnie zbliżysz - spojrzała mu w oczy z zaciętością - popamiętasz mnie. Zrozumiesz, że żadnej osoby z mojego rodu, tym bardziej mnie - jad w jej głosie był niemal namacalny - się nie wykorzystuje ani nie próbuje oszukać. Jestem groźniejsza niż ci się wydaje. - Po tych słowach odwróciła się gwałtownie, uniosła dumnie głowę i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, znikając w tłumie.
***
Niemal trzęsła się ze złości. Jak on... Jak...?! Jak mógł?! Słodka nie znaczy niegroźna, a ona chętnie mu to udowodni następnym razem.
Poczuła czyjąś dłoń, chwytającą ją za ramię. Spojrzała na osobę przez ramię z niecierpliwością i złością. Nie miała teraz najmniejszej ochoty by z kimś rozmawiać.
Za nią stała Isabelle z niepewnym wyrazem twarzy.
-Clary? Coś się stało?
Ruda westchnęła głośno.
-Nic się nie stało. Po prostu spotkałam parabatai Aleca.
Isabelle zmarszczyła brwi.
-Czy on...
-Błagam, nie mów nikomu - w głosie Clary wyraźnie dało się słyszeć obawę. - Jeśli tata się dowie, mam zapewniony szlaban do końca życia.
-Okay - zgodziła się po chwili brunetka. - Pod warunkiem, że potem opowiesz mi co zaszło.
Morgenstern zacisnęła usta w wąską kreskę i rozejrzała się wokół. Przez chwilę wydawało jej się, że w tłumie błysnęła złota czupryna, zaraz jednak skarciła się za tę myśl. To Herondale. Wróg. Nie istnieje dla nich wspólna przyszłość. Poza tym, z pewnością nie był dla niej miły bez powodu. I taił przed nią swoje nazwisko. Coś na pewno było na rzeczy.
Przeniosła wzrok z powrotem na przyjaciółkę z postanowieniem zapomnienia o chłopaku.
-Nie ma sprawy.