piątek, 6 listopada 2015

Rozdział 7

   Chłopak podniósł się z ziemi, patrząc na Clary zagubionymi, szarozielonymi oczami.
   -Ehm, przepraszam... Pomyliłem cię z moją siostrą... - Przesunął ręką bo brązowych włosach i westchnął. W jego głosie było słychać wyraźny francuski akcent.
   -Ja też się pomyliłam. - Posłała mu krzywy uśmiech. - Myślałam, że jesteś kimś innym. - Wyciągnęła do niego rękę. - Clary.
   Uścisnął ją ostrożnie z udawanym strachem, że ona znów mu coś zrobi.
   -Pierre. - Na jego twarzy rozlał się ciepły uśmiech. - Miło mi poznać.

***

   -Więc, Pierre... Jak jest we Francji? - zapytała go pół godziny później. Po zakończeniu pokazu wszyscy zostali świętować, ale on zaproponował jej spacer. Szczerze mówiąc, dobrze się czuła, mogąc odpocząć od tłumu.
   -Cudownie. Paryż jest piękny, w Instytucie mamy naprawdę cudownych ludzi. W okolicy jest kilka nocnych klubów, więc raczej nie narzekamy na nudę. Gdybym mógł, pokazałbym ci wierzę Eiffla. To genialny widok, szczególnie w nocy. A jak to jest, mieszkając na co dzień w Idrysie?
   -Och! - Zastanawiała się chwilę. - Fajnie jest być w otoczeniu tylu Nocnych Łowców.
   -Czym zastępujecie polowania? Tu przecież nie ma demonów.
   -To jest minus mieszkania tu. Oczywiście ogromnie dużo trenujemy, przykładamy do tego wielką wagę. Ale wiesz, nic nie zastąpi prawdziwej walki, więc od czasu do czasu wychodzimy poza granice. Idziemy do pubów...
   Wydawał się być naprawdę zainteresowany jej życiem.
   -A twoja rodzina, Clary? Masz rodzeństwo?
   -Mam starszego brata, Jonathana. Jestem z nim naprawdę blisko.
   -Miło to słyszeć. Ja mam młodszą siostrę. Ma na imię Angele, to piętnastolatka. Jeszcze raz przepraszam, że cię objąłem, ale w półmroku naprawdę wyglądałyście podobnie. - Wsunął ręce w kieszenie.
   -Myślałam, że omówiłyśmy tą kwestię. Każdemu zdarzają się pomyłki, nie ma potrzeby do tego wracać. Porozmawiajmy o czymś innym - powiedziała, jednocześnie uwalniając rude loki z wysokiego kucyka. Kilka kosmyków opadło jej na oczy, a ona odgarnęła je zniecierpliwionym ruchem. Potrząsnęła głową, dając im się naturalnie ułożyć i zobaczyła, że Pierre przygląda się jej dyskretnie.
   Roześmiała się głośno. Spojrzał na nią zdezorientowany.
   -Co? - spytała.
   Spojrzał na nią spod rzęs.
   -Nic. Po prostu jesteś piękna.
   Trąciła go w bok z wesołym parsknięciem. Oddał jej natychmiast, a ona wzniosła oczy do nieba.
   -Słodzisz.
   -Jeszcze nie zacząłem słodzić.
   Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Clary postanowiła przejść do bardziej neutralnego tematu.
   -Do kiedy tu jesteś?
   -Nie wiem. Początkowo miałem mieć dwa dni po święcie, by odwiedzić rodzinę i znajomych, a potem wrócić do Francji. Ale teraz chyba będę miał powód, by zostać dłużej.
   To miał być neutralny temat, pomyślała. Nie wypaliło.
   -Wydaje mi się, że muszę wracać. Jonathan i moi przyjaciele będą się martwić.
   Na chwilę posmutniał, ale zaraz jego twarz znowu rozświetlił uśmiech.
   -Masz jutro czas? Moglibyśmy się spotkać.
   Przystanęli.
   -Ehm... Jasne, w sumie czemu nie. - Polubiła go i widziała, że on polubił ją. Cieszyła się, że go poznała. - Jutro o piętnastej na Placu Anioła?
   Ujął jej dłonie w swoje i odparł:
   -Oczywiście. Będę czekał.
   Uśmiechnęła się.
   -Wracasz świętować?
   -Nie, idę do cioci. Jestem troszkę zmęczony. - Nagle nachylił się i pocałował delikatnie zaskoczoną dziewczynę w policzek. - Do zobaczenia, Clary.
   Puścił jej dłonie i oddalił się niespiesznym krokiem. Patrząc za nim, powoli dotknęła policzka, na którym wciąż czuła jego usta.
    -Pa, Pierre - wyszeptała.

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 6

Przepraszam was ogromnie, że tak długo musieliście czekać! Mam nadzieję, że się podoba.
W. ;*


   -Więc w skrócie: podoba ci się chłopak, który jest twoim największym wrogiem, ale jest równocześnie parabatai twojego przyjaciela i choć bardzo byś chciała żeby coś z tego wyszło, facet dostał od ciebie kosza. Tak?

   Clary przełknęła ślinę, patrząc na przyjaciółkę.
   -Uhm... Mniej więcej.
   -Dziewczyno, z tobą chyba naprawdę jest coś nie tak! - słowa wydostające się z ust Isabelle były żartem, co do tego upewniał uśmiech na jej twarzy.
   -Wiesz - powiedziała powoli Morgenstern. - Jeśli ojciec by się dowiedział, dostałby bzika. Równie dobrze mogłabym nie wracać do domu - roześmiała się trochę nerwowo.
   -Wiesz - brunetka przekornie zaczęła naśladować ton przyjaciółki i chwyciła ją pod ramię. - Mogłabyś się zatrzymać u nas. Jestem pewna, że mama nie byłaby zła.
   -Do takiej sytuacji nie dojdzie - odparła Clary i wzniosła oczy do ciemniejącego nieba. Czas wykopać go z mojego życia. Nie, żeby był w nim długo - zaprzeczyła gwałtownie sama sobie - ale jest go dość. Nie znam go, on nie zna mnie. Tak jak mu mówiłam. - Wzięła głęboki oddech, zaciskając pięści, po czym wypuściła powoli powietrze z płuc, znów rozpościerając palce. - Żaden Herondale nigdy nie pojawił się w moim życiu.

***


   Około północy nad Placem Anioła rozległy się wystrzały i okrzyki zachwyconych Nefilim. Clary z nikłym uśmiechem obserwowała snopy światła, raz po raz wybuchające na niebie w niezwykłych kształtach. W jej oczach błyszczały raz po raz kształty walczących Nocnych Łowców, bali rodem z dziewiętnastego wieku czy innych rzeczy, cudownie i niezwykle realistycznie poruszających się na ciemnym niebie. Na scenie stał Wielki Czarownik Brooklynu. Z tego co słyszała, nazywał się Magnus Bane i był bardzo ekstrawagancki. Patrząc na niego, nie mogła się nie zgodzić.

   Mężczyzna miał na oko dwadzieścia lat chociaż wiedziała, że to tylko pozory. W rzeczywistości pamiętał zapewne co się działo co najmniej kilkaset lat wcześniej. Miał brązową, azjatycką cerę i ciemne włosy, obecnie nastroszone, w których widniały turkusowe pasemka. Błyszczał na nich brokat. Na twarzy mężczyzny wyraźnie widoczne były złoto-zielone oczy z pionowymi źrenicami, obwiedzione konturówką  i podkreślone ciemnym cieniem. Był bardzo wysoki i szczupły.
   Najbardziej jednak rzucał się w oczy jego strój. Niby zwykły, czarny płaszcz ie zwróciłby jego uwagi. Ale tęczowych spodni nikt nie dawał rady przeoczyć. Szczególnie, jeśli ich właściciel cały czas strzelał z dłoni iskrami.
   Myślała o tym, co teraz będzie. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że poznała Herondale'a. Nie mogła...
   Ktoś objął ją nagle w pasie. Wiedziona instynktem, natychmiast walnęła go łokciem w brzuch. Usłyszała głuchy łomot. Pewna, że to Jace, wrzasnęła odwracając się:
   -Co ty sobie wyobrażasz?! Coś ci mówiłam! Chcesz mieć prawdziwe kłopoty?! - Dopiero po tych słowach spojrzała na osobę i zamarła, widząc ją. Na ziemi siedział znieruchomiały chłopak z jedną ręką przyciśniętą do brzucha i patrzący na nią w oszołomieniu. Mimo słabego światła widziała wyraźnie, że jest przystojny.
   Po chwili usłyszała jego głos.
   -Sorry, my się znamy?

wtorek, 15 września 2015

Mam dwie informacje.

1. Na blogu pojawił się szablon. Jak wam się podoba?
2. Next powinien pojawić się do końca tygodnia. Przepraszam, że tyle czekacie, ale jestem naprawdę zajętym człowiekiem. Pakuję się w dużo rzeczy, przez co potem nie mam ani chwili czasu. Ale za bardzo jest do nich przywiązana, by z którejś zrezygnować. Mam nadzieję, że rozumiecie.
Wera ;*

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 5

   Spojrzała mu w oczy i prawie natychmiast tego pożałowała. Opuściła wzrok czując, że się rumieni.
   -Uhm... - Nie miała pojęcia co powiedzieć. - Hej?
   Poczuła jego ramię obejmujące ją w talii.
   -Hej, ślicznotko. - Jej pierwszą reakcją był uśmiech, zaraz jednak przypomniała sobie, kim on prawdopodobnie jest. Odsunęła się szybko.
   Jace podniósł brwi, zdziwiony.
   -Coś się stało? - Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek.
   Prychnęła, jednocześnie zażenowana i zła. Jak on mógł sobie z nią tak pogrywać?!
   Splotła ręce na piersi i spojrzała na niego z byka.
   -Możesz przestać udawać?
   Z jego twarzy zniknął uśmiech.
   -Niby co udawać?
   Przewróciła oczami.
   -Masz zamiar bawić się moimi uczuciami? Rozkochać w sobie i zostawić? A może masz jakiś chory plan, co?! Przyznaj się! Po co byłeś dla mnie miły skoro wiesz kim jestem, Herondale?!
   -Skąd...?
   -Skąd wiem? SKĄD JA TO WIEM?! - Nie wytrzymała. Podeszła do niego i popchnęła, a zaskoczony Jace uniósł ręce w obronnym geście. - Mój przyjaciel jest twoim parabatai! Idioto, gdy mój ojciec się o tym dowie, nie pozwoli mi się więcej z nim widywać! Tego właśnie chcesz?! Pozbawić mnie wszystkich, na których mi zależy?!
   -Clary, wysłuchaj mnie... - Złapał ją za nadgarstki.
   -Nie mów do mnie Clary. - Wyrwała ręce z jego uścisku. - W ogóle do mnie nie mów. Nie znamy się. A jeśli kiedykolwiek się do mnie zbliżysz - spojrzała mu w oczy z zaciętością - popamiętasz mnie. Zrozumiesz, że żadnej osoby z mojego rodu, tym bardziej mnie - jad w jej głosie był niemal namacalny - się nie wykorzystuje ani nie próbuje oszukać. Jestem groźniejsza niż ci się wydaje. - Po tych słowach odwróciła się gwałtownie, uniosła dumnie głowę i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, znikając w tłumie.

***

   Niemal trzęsła się ze złości. Jak on... Jak...?! Jak mógł?! Słodka nie znaczy niegroźna, a ona chętnie mu to udowodni następnym razem.
   Poczuła czyjąś dłoń, chwytającą ją za ramię. Spojrzała na osobę przez ramię z niecierpliwością i złością. Nie miała teraz najmniejszej ochoty by z kimś rozmawiać.
   Za nią stała Isabelle z niepewnym wyrazem twarzy.
   -Clary? Coś się stało?
   Ruda westchnęła głośno.
   -Nic się nie stało. Po prostu spotkałam parabatai Aleca.
   Isabelle zmarszczyła brwi.
   -Czy on...
   -Błagam, nie mów nikomu - w głosie Clary wyraźnie dało się słyszeć obawę. - Jeśli tata się dowie, mam zapewniony szlaban do końca życia.
   -Okay - zgodziła się po chwili brunetka. - Pod warunkiem, że potem opowiesz mi co zaszło.
   Morgenstern zacisnęła usta w wąską kreskę i rozejrzała się wokół. Przez chwilę wydawało jej się, że w tłumie błysnęła złota czupryna, zaraz jednak skarciła się za tę myśl. To Herondale. Wróg. Nie istnieje dla nich wspólna przyszłość. Poza tym, z pewnością nie był dla niej miły bez powodu. I taił przed nią swoje nazwisko. Coś na pewno było na rzeczy.
   Przeniosła wzrok z powrotem na przyjaciółkę z postanowieniem zapomnienia o chłopaku.
   -Nie ma sprawy.

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 4

   Clary wracała od Amatis zatopiona w myślach. Nawet nie zauważyła momentu, w którym doszła do domu. Praktycznie nieświadomie odwiesiła kurtkę na wieszak i skierowała swoje kroki do salonu. Tam rzuciła się na kanapę, dopiero zauważając swojego brata i ogień w kominku.
   -Hej, młoda - Jonathan przysunął się do niej i objął ją wokół szyi ramieniem w braterskim uścisku.
   -Och - wymamrotała i zamrugała, patrząc na niego nieprzytomnie. - Hej.
   Roześmiał się cicho i potrząsnął białą czupryną, a ona oparła się wygodnie o jego klatkę piersiową, wtulając się w nią i słuchając jego spokojnego bicia serca.
   -Jesteś jakaś nieobecna - powiedział cicho we włosy siostry. - Ktoś zawrócił ci w głowie, przyznaj się.
   -Ja... -Miała zamiar się jakoś wykręcić, nie miała jednak żadnego pomysłu. Jęknęła. - Może...
   -No, nareszcie. Znaczy się, tak na poważnie. Wiesz, nie przepadam za słuchaniem rzeczy typu "Patrz, jaki przystojniak", zawsze gdy wychodzimy razem na miasto. A po kilku dniach odkąd się poznacie stwierdzasz, że jednak nie jest dla ciebie. I rozstajecie się, lub zostajecie przyjaciółmi, o ile nie doszło jeszcze do bycia parą. Wiesz - parsknął śmiechem - to dość męczące.
   Uśmiechnęła się delikatnie.
   -Więc? Kim jest ten szczęśliwiec?
   -Nie znam jego nazwiska, ale wydaje mi się, że jest...
   Zanim skończyła wypowiedź, do salonu tanecznym krokiem weszła ich matka.
   -Clary, kochanie! - wykrzyknęła. Chodź spróbować szarlotki!
   Jonathanowi zaświeciły się oczy. Tak, on też ją uwielbiał.
   -Zrobiłaś szarlotkę? - spytał z wyrzutem. -I nic mi nie powiedziałaś?!
   Odpowiedziało my wzruszenie ramion i cichy śmiech Clary.
   -Zjadłbyś całą, nim zdążyła by jej spróbować twoja siostra. A teraz chodźcie.
   Kobieta odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę kuchni, a oni spojrzeli na siebie ze śmiechem w oczach, po czym jednocześnie poderwali się z kanapy, rzucając pędem za matką.
   Cóż, rozmowa mogła poczekać.
 
***
 
   Obudziła się ze świadomością jednej rzeczy: dziś Święto Jonathana Nocnego Łowcy! (Święto jest wymyślone przeze mnie - dop. aut.) Co oznaczało, że na ulicach Alicante będzie pełno straganów z najróżniejszą bronią i specjałami z innych krajów, różnymi egzotycznymi potrawami. Na to święto do Idrysu przybywali Nefilim ze wszystkich stron świata, by razem świętować wielki dzień, w którym Anioł stworzył z Jonathana Nocnego Łowcę.
   Szybko ubrała miętową sukienkę i czarne szpilki. Schodząc po schodach zakładała w międzyczasie kolczyki, a potem niespodziewanie wpadła na brata.
   -Jonathan! Właśnie miałam po ciebie iść! - wykrzyknęła, uśmiechając się.
   -A ja miałem iść zapytać, czy już się wyszykowałaś - odwzajemnił uśmiech i teatralnym gestem podał siostrze ramię. Roześmiała się wdzięcznie i przyjęła je, po czym wyszli z domu.
   -Rodzice z nami nie idą?
   -Mama mówiła, że przyjdą później - odparł.
   Skierowali się na miasto i już po chwili otoczył ich gwar i tłum ludzi.
   -No - Clary pokiwała z uznaniem głową. - Jia postarała się w tym roku. Jest świetnie.
   Po bokach stały rzędy straganów, nad głowami wisiały pięknie przyozdobione transparenty. W parku przed Salą Anioła została wybudowana scena, a na niej grał znany zespół. Pachniało jakimiś egzotycznymi kwiatami. Wokół nich tłoczyli się ludzie każdej narodowości. Wszystko razem dawało naprawdę niesamowity efekt.
   Pokrążyli może z godzinę. Clary kupiła sobie przepiękny sztylet z krwisto czerwoną rękojeścią. Na prośbę dziewczyny życzliwy sprzedawca wygrawerował na boku ostrza jej inicjały: C.A.M.
   Spacerowała razem z bratem, rozmawiając. W pewnym momencie Jonathan zauważył swojego dobrego znajomego, który kilka lat temu wyprowadził się do Włoch. Uzgodnił więc z Clary że pójdzie z nim porozmawiać, a potem jakoś się znajdą.
   Po kilku minutach jej uwagę przyciągnął jakiś błysk. Gdy spojrzała w tamtą stronę zauważyło stoisko z biżuterią. Ciekawa co tam może znaleźć podeszła, by przyjrzeć się towarowi.
   Zauroczył ją cudowny, złoty wisiorek z serduszkiem. Kupiła go natychmiast, a potem zaczęła męczyć się z zapięciem.
   Po jakiejś minucie poczuła na swoim karku ciepłe palce, delikatnie przejmujące od niej łańcuszek i zręcznie go zapinające. Odwróciła się z uśmiechem by podziękować, a wtedy...
   ...wtedy zobaczyła jego.

środa, 8 lipca 2015

Rozdział 3

   Weszła po schodkach i otworzyła drzwi małego domu, nie pukając. To miejsce było dla niej jak drugi dom. Przemierzyła szybko korytarz, kierując się za smakowitymi zapachami do kuchni.
   -Hej, ciociu! - uśmiechnęła się szeroko, widząc Amatis krojącą ciasto. Stęskniła się za nią. Nawet, jeśli rozmawiały niecały tydzień temu.
   Słysząc jej głos, Amatis odwróciła się z promiennym uśmiechem i otarła dłonie o fartuch, podchodząc do niej.
   -Clary, jak miło cię widzieć! - Uściskała ją serdecznie i roześmiała się. - Ślicznie wyglądasz!
   -Dziękuję - wygładziła materiał sukienki.
   -Wiesz, mam dla ciebie niespodziankę. - Kobieta odwiązała fartuch i przewiesiła go przez oparcie krzesła, łapiąc Clary za nadgarstki i ciągnąc ją w stronę salonu jak nastolatka.
   Dziewczyna zaśmiała się ciepło.
   -Wprost nie mogę się doczekać.
   Weszły do salonu, siadając na kanapie i zaczynając gawędzić.
   -Jest kilka osób, które nie widziały cię od dłuższego czasu i się troszeczkę stęskniły. Postanowiłam je tu ściągnąć.
   Wtedy zza kanapy wyskoczyła jej przyjaciółka i wraz z bratem, Alekiem.
   -Isabelle! - Zaczęły piszczeć i śmiać się jedna przez drugą. W końcu padły sobie z płaczem w objęcia, ściskając się mocno. - Jak ja cię dawno nie widziałam!
   -No, nie widzieć swojej parabatai przez pół roku to szmat czasu - roześmiała się brunetka i odsunęła od Clary, patrząc na nią ciemnymi oczami. - Ale wiesz przecież, że tatę wysłali do Instytutu w Tokio, bo miał tam jakieś sprawy do załatwienia. A że mój kochany braciszek... - urwała i szturchnęła żartobliwie chłopaka - ...półtora roku temu przeniósł się do Instytutu do Francji, by "poszerzyć horyzonty" - nakreśliła palcami cudzysłów w powietrzu - ja musiałam zostać w Nowym Jorku i pomagać mamie.
   -Och, nie zwalaj winy na mnie - prychnął śmiechem Alec, chłopak o ciemnej czuprynie, jasnej cerze i oczami koloru nieba po burzy. Zmierzwił włosy siostrze, a ona spojrzała na niego z oburzeniem. - Wróciłem do domu, a tata też ma niedługo przyjechać. Clary! - westchnął z teatralnym przerażeniem. - Chociaż ty nie rób fochów i daj miśka staremu przyjacielowi!
   Roześmiała się i rzuciła mu na szyję, a on objął ją mocno w pasie, podnosząc i okręcając w powietrzu. Pisnęła zaskoczona.
   -Stop, Alec! Głupek! Przestań! - jej śmiech, połączony z piskiem, słychać było pewnie nawet na dworze.
   -Głupek?! O nie, tak się nie bawimy, królewno! - Roześmiał się i bez ostrzeżenia rzucił ją na kanapę.
   Upadła z krzykiem. Po chwili podniosła się do pozycji siedzącej, próbując ogarnąć włosy, które wymsknęły się z jej kucyka.
   -No dzięki - mruknęła obrażonym głosem, ale uśmiechała się.
   Splótł ramiona na torsie, obdarzając ją zadowolonym, wesołym spojrzeniem.
   -Nie ma za co.
   Dopiero wtedy zauważyła na jego ramieniu runę, której zdecydowanie nie było, gdy widzieli się po raz ostatni.
   -Alec! - wykrzyknęła, pozytywnie zaskoczona. - Znalazłeś sobie parabatai!
   Spojrzał z ukosa na swoje ramię.
   -Wreszcie zauważyłaś - wymamrotał ze śmiechem. - Mam przyjaciela, znamy się od dzieciństwa. Ale jakiś rok temu, gdy odwiedził mnie we Francji wspólnie uznaliśmy, że najwyższy czas na ceremonię.
    -Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę. Znam go?
   Rodzeństwo spojrzało po sobie niepewnie.
   -Wątpię - stwierdziła Isabelle. - Jest z rodu Herondale'ów, ale to naprawdę wielkie ciacho. Blond włosy, złote oczy, wysoki i umięśniony - westchnęła, wznosząc wznosząc rozmarzone oczy. - I do tego arogancki. Ideał faceta.
   Alec przechylił głowę, patrząc na siostrę ze średnim zainteresowaniem.
   -Nigdy nie ogarnąłem, co dla was jest atrakcyjnego w tym, że facet jest dla was niemiły. To głupie.
   Do Clary jednak to do końca nie docierało. Stała jak wmurowana, przypominając sobie niedawne spotkanie.
   Czy to możliwe, że najwspanialszy chłopak jakiego dotąd spotkała, był jednocześnie jej wrogiem?

środa, 1 lipca 2015

Liebster Blog Award ×3

Od Wery:
Kochani, naprawdę wam dziękuję. Za to, że jesteście ze mną tutaj, na tym blogu. Że czekacie na nowe notki nawet wtedy, gdy wena mnie zawodzi lub gdy mam różne zakazy, które uniemożliwiają mi pisanie dla was. Za wszystkie wasze wspaniałe, motywujące komentarze i wyświetlenia. Gdy patrzę na to wszystko, czasem mam ochotę płakać ze szczęścia. Czym ja sobie zasłużyłam na takich wspaniałych czytelników?
Dziękuję też tym, którzy nominowali "A gdy odejdę..." do LBA. I chociaż na BKTN uzbierało się ich dużo i do tej pory na nie z Alą nie odpowiedziałyśmy (chociaż zamierzamy), przynajmniej tu nie zamierzamy narobić sobie w tym temacie zaległości. Tak więc, nie przedłużając, zapraszam was serdecznie na kilka słów od mojej przyjaciółki i odpowiedzi na nominacje.
Jesteście naprawdę wspaniali, Misie.

Od Ali:
Wszystkim wam dziękuję za to , że jesteście tutaj ze mną i Werą , na tym blogu .To dla nas wiele znaczy , każdy komentarz jest dla mnie powodem do szczęścia. Pamiętam jak z Werą zakładałyśmy naszego pierwszego bloga i jak się bardzo cieszyłyśmy z 20 wyświetleń .Teraz gdy pomyśle , że na tym jest prawie 4,300 , a na drugim prawie 59.000 to , aż mam ochotę płakać ze szczęścia. Dziękuję tym , którzy nominowali "A gdy odejdę ..." do LBA .  Przez bardzo ciężki  okres w moim życiu stałam się trochę mniej aktywna , ale obiecuje że to nadrobię.
Jesteście wszyscy wspaniali . :)

Znów ja:
Tak, ta euforia przy wstawianiu prologu i 1 rozdziału na BKTN, szaleńcze piski, krzyki i tańce po czytaniu pierwszych komentarzy i patrzeniu na liczbę wyświetleń - aż łezka się w oku kręci. Kocham was, Misie, za te wszystkie ogromne (przynajmniej dla mnie) liczby, pojawiające się na bloggerze.


Cóż, pomińmy wytłumaczenia, i zajmijmy się konkretami.


Pytania od Clary Herondale:
1.Jaką cechę cenisz sobie najbardziej u ludzi?
W: Zdecydowanie szczerość.
A:Szczerość.
2.Ulubiony cytat.
W: Czekaj, czekaj. Jeden? Pierwsze jakie przyszły mi do głowy po przeczytaniu tego pytania to było:
"-Okay?
 -Okay." z Gwiazd Naszych Wina,
"Więc kiedy szepce:
 -Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
  Odpowiadam:
  -Prawda.", z Igrzysk Śmierci, konkretniej Kosogłosa, i
  "-Kocham cię. Będę cię kochał aż do śmierci. A jeśli potem jest jakieś życie, wtedy też będę cię kochał", z Darów Anioła, Miasta Szkła. Więc możemy uznać, że to są moje ulubione.
A:Niestety nie mam jednego więc podam dwa :
"Więc kiedy szepce:
 -Kochasz mnie. Prawda czy fałsz?
  Odpowiadam:
  -Prawda.", z Igrzysk Śmierci ( Kosogłos )
 "-Kocham cię. Będę cię kochał aż do śmierci. A jeśli potem jest jakieś życie, wtedy też będę cię kochał"- Z Darów Anioła ( Miasto Szkła )
3.Wolisz mieć mnóstwo znajomych czy jednego, prawdziwego przyjaciela?
W: Prawdziwego przyjaciela na dobre i na złe <3
A:Zdecydowanie jednego,ale prawdziwego.
4.Ulubiona piosenka.
W: Love Life - John Mamann & Kika <3
A: See You Again - Wiz Khalifa
5.DA czy DM? Dlaczego?
W: Trudne pytanie, ale będzie to DA. Przeczytałam je pierwsze od DM i może z tego powodu jestem do tej serii bardziej przywiązana.
A:DA , przeczytałam je pierwsze jak Wera i jak ona czuje większe przywiązanie do tej serii , ale DA troszeczkę bardziej mi się podobało niż DM .
6.Skąd wiadomo, że ktoś kłamie?
W: Niektórzy ludzie po prostu nie umieją kłamać. A nawet jeśli potrafią, to koleżanka mi mówiła, że przy oszukiwaniu coś dzieje się ze źrenicami człowieka. Nie pamiętam tylko co. XD
A: Nwm.
7.Jak brzmiałby tytuł twojej autobiografii?
W: Nazwałabym ją... "Bez tytułu", a co mi tam XD Takiej biografii nikt nie ma!
A: "Autobiografia" XD (tytuł podsunięty mi przez Werę)
8.Czego się boisz najbardziej?
W: Ciemności.
A:Niczego.
9.Czym jest dla Ciebie miłość?
W: Czymś niezniszczalnym, na czym zawsze można polegać, i co przetrwa nawet najcięższe chwile.
A:Dla mnie miłość jest czymś co pomaga podnieść się po upadku , tym co przetrwa wszystko ,
10.Czego nie można wybaczyć?
W: (Uwaga, zebrało mi się na dramatyzowanie, więc proszę nie brać tej odpowiedzi na poważnie) Jeśli ktoś zabije kogoś ci bliskiego. BA DUM!!!
A: Człowiek powinien umieć wybaczyć wszystko .
11.Gdzie spotkałaś swojego najlepszego przyjaciela?
W: Mam wielu wspaniałych przyjaciół, ale w tym wypadku wypowiem się może o Ali: jesteśmy siostrami ciotecznymi i znam ją od zawsze, więc nie mogę konkretnie odpowiedzieć. ;*
A:Mój najlepszy przyjaciel urodził się 72 dni po mnie, a spotkałam go w domu.
W: *szepce* Mowa o mnie. ;* ^^


Pytania od paulina patrycja:
1.Co sądzisz o mojej twórczości?
W: Lubię ją. Najbardziej podoba mi się twój najnowszy blog, ten z którego mnie nominowałaś.
A:Bardzo ją lubię .
2.Czy masz jakieś uwagi co do moich blogów?
W: Oczywiście zdarzają ci się drobne błędy, jak każdemu. Ale ćwicz dalej, będzie lepiej ;-)
A: Nie mam żadnych uwag . :)
3.Jaki jest twój ulubiony cytrus?
W: Kocham wszystkie cytrusy <3
A:Cytryna <3
4.Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić w ciągu wakacji?
W: Chciałabym zwiedzić całą Europę, ale to raczej nierealne.
A: Chciałabym zwiedzić Wenecję .
5.Czujesz to że są już wakacje?
W: Oczywiście.
A: Zdecydowanie TAK .
6.Jaka jest twoja ulubiona książka?
W: Jedna? Mam całą górę XD
A:Nie mam jednej XD
7.Co cię zainspirowało do założenia bloga o takiej tematyce?
W: Miłość do pisania i Darów Anioła <3
A: Przeczytanie DA.
8.Jakie jest twoje największe marzenie?
W: Zostać profesjonalną pisarką.
A:Zostać generałem.
9.Czy twoim zdaniem mam szanse na wybicie się jako pisarka?
W: Trudno jest wybić się w tym zawodzie, ale kto wie... próbuj ;-) Idź za marzeniami.
A: Oczywiście , że tak. Masz talent :)
10.Jaka jest twoja ulubiona czekolada?
W: Milka - każdego rodzaju <3
A: Milka - Każdego  rodzaju i orzechowa - nussbeisser
11.Jaki smak lodów najbardziej lubisz?
W: Cytrynowe <3
A: Kaktusowe <3


Pytania od Mania Maja:
1.Co lubisz robić najbardziej?
W: Spędzać czas z przyjaciółmi <3
A: Śpiewać.
2.Książka, czy film?
W: Chyba zależy kiedy. Lubię czytać, ale nie zawsze mam na to nastrój. W takich wypadkach oglądam filmy XD
A: Zależy kiedy - lubię i to i to. :)
3.Jaką książkę teraz czytasz/ostatnio czytałaś?
W: Obecnie jestem w trakcie "Milion Słońc" od pani Beth Revis. Mistrzowska książka, tak samo jak pierwsza część serii ("W otchłani"). <3 Styl i pomysł są epickie.
A: Kamienie na Szaniec.
4.Dlaczego założyłaś bloga?
W: By się kształcić, zobaczyć na ile mnie stać i ulżyć sobie od pomysłów zajmujących mi umysł XD
A: Żeby mój sen co do bloga się spełnił oraz aby napisać inną historię Clary.
5.Ulubiona postać książkowa?
W: Męskimi są Jace, Will, Magnus i Peeta. Kobiece? ...Katniss i Amy (z książek pani Revis). Mają mocny charakter i za to je lubię.
A: Kobiece - Clary i Katniss. Męskie - Jace, Peeta i Will.
6.Ulubiony film?
W: Nie potrafię wybrać tylko jednego. Może "Titanic"? I "Intruz", chociaż "Miasto Kości" też uwielbiam.
A: "Intruz".



Nominacje:
1.http://nocnilowcy.blogspot.com/
2.http://co-bendzie-dalej.blogspot.com/
3.http://bramy-piekiel.blogspot.com/
4.http://diabelskie-maszyny-inna-historia.blogspot.com/
5.http://miasto-walki.blogspot.com/
6.http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
7.http:/anielski-swiat.blogspot.com/
8.http://daryaniolacityofangels.blogspot.com/

Pytania:
1. Co cię skłoniło do założenia bloga?
2. Jakieś plany na wakacje?
3. Podaj przepis na deszczowy dzień.
4. Największe marzenie?
5. Wymień trzy rzeczy, bez których nie mogłabyś żyć.
6. Masz jakieś zwierzątko?
7. Jesteś typem bałaganiary?
8. Masz chłopaka? Jeśli tak, podaj imię.
9. Podaj trzy zaskakujące i trzy śmieszne fakty/wydarzenia ze swojego życia.
10. Do której klasy idziesz po wakacjach?
11. Jeśli miałabyś zmienić coś w swoim wyglądzie, co by to było?

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 2

Cóż, są wakacje. Nareszcie! Rozdziały na tym blogu przewiduję jednak nie tak często (pewnie raz na tydzień), bo zamierzam skupić się na pisaniu własnej, prywatnej powieści. Mam za to wielką nadzieję, że będzie duuużo komentarzy i że wam się spodoba.
Wera ;*


   Idąc, rozglądała się wkoło. Był ciepły dzień, zachodzące słońce rzucało złote cienie na wszystko i wszystkich. Oczy dziewczyny lśniły blaskiem szczęścia i niemego zachwytu nad otaczającą ją rzeczywistością.
   Tak bardzo się zamyśliła, że nie zauważyła blondwłosego chłopaka, idącego naprzeciw. Zderzyli się i odbili od siebie, lądując na ziemi.
   -Hej! - krzyknęła z wyrzutem. - Patrz jak idziesz!
   Uśmiechnął się złośliwie.
   -Wiesz, to nie ja patrzyłem maślanymi oczami w przestrzeń - roześmiał się głośno.
   -Ha, ha - powiedziała i odrzuciła pojedyncze kosmyki, które opadły jej na twarz. - Bardzo śmieszne.
   Uniosła wreszcie wzrok i spojrzała na chłopaka, szybko prześlizgując się po nim wzrokiem. Niemal roztopiła się, widząc złoto w jego oczach i doskonale wyrzeźbione mięśnie, wyraźnie widoczne spod koszulki.
   Jej wzrok powędrował znów na jego twarz, analizując ostre rysy. Jak można być tak przystojnym?, zadała sobie w myślach pytanie.
   Uświadomiła sobie, że chłopak się podniósł z ziemi i stoi przed nią z wyciągniętą ręką. Chwyciła ją pospiesznie i stanęła na własne nogi, otrzepując sukienkę.
   -No cóż, dzięki - mruknęła, uporczywie wpatrując się w swoje stopy.
   Zaśmiał się cicho, pewnie. Clary w końcu podniosła oczy, odnajdując jego.
   -Więc z kim mam do czynienia?
   Zarumieniła się natychmiastowo, na kilka chwil znów spuszczając wzrok.
   -Clary. Mów mi Clary.
   Uniósł brew.
   -Tylko Clary?
   -Clary Morgenstern. - Przez sekundę wyglądał na zdezorientowanego a ona zaczęła z przerażeniem zastanawiać się, czy coś zrobiła źle. Po chwili jednak na jego twarz wrócił ten flirciarski uśmiech. Nabrała pewności, że wcześniejsza reakcja musiała jej się tylko przywidzieć. Zapytała więc śmielej: - A ty?
   Zastanawiał się przez moment, co umknęło uwadze zauroczonej dziewczyny.
   -Po prostu Jace. Nazwisko nie jest tu ważne - obdarzył ją przelotnym uśmiechem i odchrząknął. - Taa, chyba powinienem już iść. Więc, Clary - musnął delikatnie jej policzek knykciami - miło było cię poznać. - Po tych słowach odszedł w swoją stronę, zostawiając ją rozkojarzoną i zarumienioną.

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 1

Misie, wreszcie pojawia się rozdział. Wiem, że krótki, ale dajcie mi się rozkręcić ;-) I, szczerze mówiąc  (nie wiem jak wy) gdy patrzę na ten rozdział nie mogę uwierzyć, że napisała go ta sama osoba, która ponad pół roku temu zaczynała na BKTN. Liczę na wasze komentarze, Misie.
Wera ;*



   Przejechała koniuszkami zgrabnych palców po komodzie, aż natrafiły na gumkę. Wzięła ją i stanęła przed lustrem, zręcznie związując włosy w wysokim kucyku. Chodziła po pokoju szukając ulubionych kolczyków, a jej czarne sandałki na koturnach stukały dźwięcznie o podłogę. Nuciła swoim słodkim głosem i czuła, jakby ptaki za oknem śpiewały razem z nią.
   Była w świetnym humorze, a świat wydawał jej się w tamtej chwili idealny.
   Jeszcze raz stanęła przed lustrem, by ocenić swój wygląd. Szmaragdowa sukienka przed kolano dopasowana w talii i rozkloszowana u dołu, doskonale podkreślająca duże oczy w odcieniu świeżej trawy, okolone gęstymi rzęsami. Zgrabna figura i blada, niemal biała skóra. Mały nos upstrzony piegami. Ładnie skrojone, różowe usta. Długie, ciemno rude loki przywodzące na myśl zachód słońca, teraz związane.
   Uśmiechnęła się pod nosem, zadowolona z efektu. Wyszła szybkim krokiem z pokoju i zbiegła po schodach, po czym tanecznie weszła do kuchni. 
   -Hej, mamo - podeszła do rodzicielki i dała jej całusa w policzek. - Co robisz? 
   Jocelyn uśmiechnęła się nad rozrabianego ciasta. Może miały w domu służące i pokojówki, ale niektóre rzeczy i tak każdy domownik wolał robić sam. Matka nie dopuszczała służących do kuchni, Clary do swojego pokoju w obawie przed zapodzianiem rysunków i przyborów malarskich, jej brat kazał trzymać im się z daleka od swojej broni,  natomiast ojciec biurka w jego gabinecie, całego zawalonego dokumentami. 
   -Szarlotkę - posłała jej znaczące spojrzenie i zaśmiała się. - Każdy wie, że ją uwielbiasz. Nie można nie zauważyć jak świecą ci się oczy na to słowo. 
   Clary zachichotała. Faktycznie - co mogła poradzić na swoją miłość do tego ciasta? Przecież i tak wiedzieli o niej wszyscy, którzy znali ją choć trochę. 
   -W każdym razie będzie gotowa gdy wrócisz - ciągnęła starsza kobieta. Była tak podobna do swojej córki, że z powodzeniem mogła udawać jej starszą siostrę. - Przypomnij mi, gdzie właściwie idziesz? 
   -Do cioci Amatis - odparła dziewczyna, wskakując na kuchenny blat i sadowiąc się wygodnie. - Zaprosiła mnie na obiad. 
   W oczach jej matki nadal błyskały wesołe iskierki, gdy zmarszczyła czoło i powiedziała z udawaną surowością:
   -Mam nadzieję, że nie będzie tam żadnych Herondale'ów. 
   Clary prychnęła, przewracając oczami. 
   -Wiesz, że ciocia nie dopuściła by ich w pobliże mnie. - Odrzuciła kucyk z ramienia tak, by zwisał jej swobodnie z tyłu głowy, po czym rzuciła, zeskakując z blatu:
   -Muszę lecieć. Pa, mamo. 
   W drzwiach kuchni odwróciła się jeszcze, opierając się ramieniem o framugę i patrząc na Jocelyn krytycznym wzrokiem. 
   -Jeśli ją spalisz... - zaczęła ostrzegawczym tonem. 
   -Nie martw się, nie dojdzie do tego - odpowiedziała jej wesoło kobieta. 
   Roześmiały się serdecznie.  W końcu Clary wyszła, z szerokim uśmiechem na ustach. 

niedziela, 10 maja 2015

Do wszystkich, którzy jeszcze czekają.

Hej, to ja. Wiem, zawaliłam. W każdym razie: jest mi ogromnie, ogromnie przykro, ale żaden rozdział nie pojawi się w najbliższym czasie. Powód? Moja mama stwierdziła, że dwa blogi, szkoła, pisanie książki i moja góra zajęć pozaszkolnych (na które zresztą zapisałam się sama z siebie) to za dużo, bo i tak ledwo się wyrabiam. I cóż... prosiłam, ale nic nie dało się zrobić. Więc nic się tu nie pojawi do wakacji, ewentualnie końcówki czerwca. Więc... nie zapomnijcie o tym blogu, proszę Was, bo ja go nie zostawiam. On po prostu... musi poczekać na swoją kolej w moim życiu. A do wakacji nie jest tak daleko. W takim razie: póki nic tu nie ma wszystkich Was zapraszam na mojego drugiego bloga i ostrzegam tych, którzy już go czytają: mam kompletnie dość Eliminacji i zamierzam je zakończyć w najbliższym czasie, by zająć się czymś ciekawszym. Także zapraszam was na "Bo kochać to niszczyć..."!
Wybaczycie mi?
W. ;*

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Prolog

   Te rody zawsze się nienawidziły.
   Były wrogami, nieprzyjaciółmi, rywalami.
   Herondale'owie... i my.
   Nieposkromieni, niepokonani, nieokiełznani - odwieczni wojownicy.
   Nie pozwalano nam poznać się, przyjaźnić, pokochać.
   Nienawiść mieliśmy we krwi.
   Jednak gdy spotkają się dwa serca, dwie dusze, dwie połówki...
   Ta historia nie powinna się zdarzyć.
   Była niczym przekleństwo, zło, które czai się wszędzie i które musimy zwalczać.
   Jestem Clary Morgenstern a to, co wam opowiem, zdarzyło mi się naprawdę.